Też chcecie sobie zrobić coś takiego? A proszę bardzo...oto instrukcja wzmocniona materiałem foto!
Potrzebne nam będą:
- ręce...swoje bądź cudze,
- szablony sześciokątów do ściągnięcia z sieci,
- bardzo skrawkowe skrawki materiałów,
- igła, nitka, nożyczki.
1. Wycinamy nasze szablony. Jeśli nie wystarczy tych wydrukowanych, to można zwyczajnie powielić je poprzez prymitywne odrysowanie wzorów na starych (sztywnych) gazetach.
2. Dopasowujemy skrawki do formy, materiał musi być nieco większy, bo zaraz zabierzmy się za zaginanie rogów.
3. Pikujemy nasze sześciokąty pamiętając o zaginaniu rogów. Nie musicie kończyć szycia supełkiem....wystarczy jak zostawicie dłuższą nitkę - dzięki temu będzie Wam łatwiej wszystko spruć, gdy już pozszywacie razem formy.
4. Robimy bardzo dużo takich sześciokątów...bardzo....
5. Kładziemy formy prawą stroną do siebie i na okrętkę zszywamy boki. Po rozłożeniu dodajemy następny sześciokąt.....i jeszcze następny. Nie bójcie się zginać sześciokątów, jeżeli ułatwia Wam to pracę
5. Polecam Wam zszywanie sześciokątów po trzy. Dopiero jak będziecie miały już trochę gotowych trójek, to możecie łączyć je w pary - łatwiej wtedy rozplanować rozmieszczenie kolorów w naszej pracy i uniknąć ewentualnego ich powielania się.
6. Widzicie jakie to proste! Nawet wielbłąd mógłby to zrobić...gdyby miał kciuki!
7.Gdy zszyjemy wszystkie potrzebne nam sześciokąty to możemy zabrać się za prucie fastrygi - będziemy mogły wtedy swobodnie wyciągnąć ze środka papierowe formy. Gotowe!
PS. jest to nieco zakłamana notka, gdyż sześciokąty zostały zabrane przez moją mamę, która uszyje z nich: "Jak zrobię to zobaczysz". Jak zobaczę, to Wam powiem!
Szyłam już poduszki i po dodaniu pięciokątów piłki.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się ta praca podobała!
Heheh tak proste, trochę trzeba się nazszywać, żeby doszyć resztę:)
OdpowiedzUsuńpokazałaś to w tak prosty sposób że w sumie nie wiem czego ja się boję;p to w zasadzie to samo co robienie na drutach - też jest dziubdzianie i powolutku to postępuje, a efekt robi wrażenie!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuje....fajnie jak się okazuje, że coś mogę komuś naświetlić....a do heksagonów namawiam i to bardzo.
Usuńszycie heksagonów to taka potworna dziubanina, ale efekt zawsze mnie powala... jak w domu pierwszy raz wzięłam się za bary z nimi, to myśleli ze będę teraz szyła piłki:-)
OdpowiedzUsuńłooo paaani. :D ja kciuki mam, ale czy cierpliwości tyle? Jak znam siebie to zaraz tę gazetę zeszyję też :D Chociaż powiem Ci, że już jakby mniej straszne, a ja mam tyle skrawków, których nie wyrzucam OCZYWIŚCIE, że może się szarpnę?! bym sama siebie zdziwiła :D
OdpowiedzUsuńSześciokąty są na maksa gospodarnym posunięciem.... pozbędziesz się wszystkich malutkich resztówek!!!!
Usuńo kurcze! dzięki wielkie za ten post! w głowie jasność zapanowała! :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że ciemna noc bo już bym chętnie zaczęła!
Ale się cieszę, że komuś coś rozjaśniłam...normalnie misja wypełniona!!!!
Usuńa ja już przejrzałam szmatki, teraz muszę tylko znaleźć ręce, które mi wytną z papieru sześciokąty ;)
UsuńŚwietny kursik, bardzo ciekawie napisany. Lubię heksagony, szyję z nich, ale to już jakiś czas (trochę zbyt długo)dużą kapę :) Podoba mi się Twój blog, z przyjemnością zostanę tu na dłużej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję.....a jak już skończysz kapę...to koniecznie daj znać:D
UsuńWonderful patchwork!
OdpowiedzUsuńthank you:D
OdpowiedzUsuńW końcu wiem jak powstają Twoje dzieła. Ależ to musi być czasochłonne! Jak dużo czasu zajmuje Ci uszycie np. takiego patchworku gwiazdkowego (poświąteczna notka)? Ale efekt chyba wynagradza ciężką pracę, bo ładne cudeńka Ci wychodzą ;-)
OdpowiedzUsuńGwiazdki są akurat bardzo łatwe...wiesz, szyję wieczorami po pracy, więc trudno mi powiedzieć ile to zajmuje. Ale jakbym miała do wykorzystania dwa pełne dni, to patchwork byłby na bank gotowy:D
OdpowiedzUsuńOj przeraża mnie to:) Nie trudność, ale wkład pracy potrzebny.. SZACUN!
OdpowiedzUsuńoooo... właśnie to robię :))) U mnie ma być 160x200 ;0.
OdpowiedzUsuńZachwycam się domem widocznym na zdjęciach w tle. I Love it! Chyba warto zostać ;)Pozdrawiam.
A ja zrobiłam takie coś jakieś 20 lat temu. Narzuta z 860 sześciokątów foremnych. Szyłam ręcznie trzy miesiące i tak mnie to zmordowało okrutnie, ze ciapnęłam ją w kąt i leży tam cały czas. Mówiłam sobie "skończę na emeryturze", jestem na niej już piąty miesiac i nic.... Narzuta dalej czeka na zrobienie kanapki. W "międzyczsie" uszyłam pewnie z 50 patchworków a jeden nawet ręcznie. Zajęlo mi to tylko 3 lata ;).
OdpowiedzUsuńFajny blog. Bedę zaglądać :))))
ha! Tak to już z tymi sześciokątami jest...po czasie wredne się to staje. Może lepiej szyć z takich wielgaśnych form...zawsze to szybciej:D. Ps. Jak to miło przywitać nowe obserwatorki (w tym te, które już od dawna potajemnie podglądam)! Dziękuję Wam!
OdpowiedzUsuńNo kiedy pokażesz, kiedy?? ;)
OdpowiedzUsuńjuż! minęło tylko 7 miesięcy.....to się nazywa ekspres!
Usuńekstra pomysł i prosta instrukcja :) na pewno skorzystam, pierwszy raz spotkałam patchworkową instrukcję i prezentuje się bardzo bardzo interesująco ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
No dobra, może i to jest prostsze niż myślałam, ale jakie pracochłonne! Szapo ba ;) Zapraszam do mnie na kolejne candy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny kursik:)
OdpowiedzUsuń